Łączna liczba wyświetleń

środa, 28 lutego 2018

Malta zaskoczyła mnie zielenią i wiosną.


Swoją przygodę z  Maltą rozpoczęłam 12 lutego 2018 r. Podróż minęła bez utrudnień. Na lotnisku na Malcie byłam około 17.30. Kiedy wysiadłam z samolotu, zaskoczyła mnie temperatura. Spodziewałam się zdecydowanego ciepła, a tu moje zimowe ubranie okazało się całkiem odpowiednie. Pierwszą rzeczą, która mnie zachwyciła na wyspie była roślinność. Wszędzie widoczne były liczne sukulenty, u nas czasem spotykane jako egzotyczne kwiaty w domach. Tutaj rosły w stanie dzikim i to w dodatku zimą.                                                          
  Po dotarciu do hotelu, rozpakowaniu poszłam odwiedzić miasto St. Julian, w którym mieszkałam i uczyłam się. Odnalazłam budynek szkoły, który był oddalony od hotelu o 10 minut.  Towarzyszył mi wciąż delikatny stres. Nie znałam języka na tyle, by dobrze się porozumiewać, nie mogłam też liczyć na czyjąś pomoc. Lęki moje okazały się jednak bezpodstawne. Na teście sprawdzającym wiedzę usłyszałam polską mowę. Nieopodal siedziała trzyosobowa rodzina, która przyjechała na Maltę edukować się językowo. Niestety żadna z nowo poznanych osób z Polski nie znalazła się w mojej grupie edukacyjnej. Byli tu natomiast: Niemcy, Hiszpanie, Wenezuelka, Brazylijka i chłopak z Nowej Kaledonii. Materiał, który przerabialiśmy był dla mnie łatwy, natomiast zupełnie nie rozumiałam nauczyciela. Z onieśmieleniem podchodziłam też do swobodnych rozmów z innymi uczestnikami grupy.
 Pierwszego dnia, w czasie przerwy szukałam Polaków. Na szczęście bardzo wiele ćwiczeń w czasie zajęć opartych było o konwersacje, dlatego bardzo szybko sytuacja uległa diametralnej zmianie. Już od wtorku chodziłam z dziewczynami z grupy do pobliskiej kawiarni, gdzie opowiadałyśmy, żartowałyśmy. Ćwiczyłam też język w czasie popołudniowych  eskapad.

Ponieważ pogoda nie sprzyjała plażowaniu, bardzo dużo zwiedzałam. W czasie wyjazdów dbałam o edukację językowa w punktach informacyjnych, restauracjach, kafejkach. Wpierw zwiedziałam obie stolice Malty, starą Mdinę i nową Vallettę. Zauroczona byłam starymi budowlami noszącymi tajemnice historii Malty, głównie tymi obronnymi. Na przedmieściach Mdiny, w Rabacie odwiedziłam grotę św. Pawła, słynne miejsce, w którym ukrywał się apostoł po tym, jak jego statek rozbił się u wybrzeży Malty. To wydarzenie, jego pobyt na Malcie, przyniosło wyspie nową wiarę - chrześcijaństwo. Odwiedziłam tu też katakumby i schrony z czasów II wojny. W weekend z kolei, popłynęłam promem na wyspę Gozo, by zobaczyć jej stolice Viktorię z olbrzymią cytadelą w centrum oraz  słynną plażę Ramla Bay.
 Z niej wdrapałam się, wśród urokliwej i pachnącej roślinności, do jaskini Calypso Cave, z którą związana jest legenda, mówiąca o tym, że nimfa Kalipso oczarowała i uwięziła w niej Odyseusza. Obok tego uroczego zakątka nadmorskiego obserwowałam tu wiele pięknych miejsc, które stworzyła sama natura. Wciąż jestem pod urokiem trzech plaż rozpoczynających się w miejscowości Golden Bay. Niewiele tak urokliwych miejsc na świecie oglądałam. Są tu trzy piaszczyste plaże oddzielone wysokimi klifami, na wierzchołkach których stoją stare obserwacyjne wieże.
Innym cudem natury na wybrzeżu maltańskim jest Blue Grotto. Znajdują się tam formacje skalne podmyte przez wodę, tworząc coś na wzór skalnych budowli. Miejsce to jest dostępne dla zwiedzających tylko przy bezwietrznej pogodzie. Niestety ja obserwowałam ich piękno z perspektywy tarasu widokowego. W czasie pobytu miałam też okazję obejrzenia zwierząt morskich takich  jak ośmiornice, małże, krewetki i różne gatunki ryb na targowisku w Marsaxlokk.
Malta dostarczyła mi też sporej porcji odpoczynku. W hotelu, w którym stacjonowałam korzystałam z sauny, jacuzzi, basenu krytego i otwartego, z miejscem do opalania na dachu.    
Pobyt na Malcie był dla mnie niezwykłą przygodą, obfitującą w bardzo wiele interesujących atrakcji i wyzwań.
Małgorzata Stanek 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz