Swoją
przygodę z Maltą rozpoczęłam 12 lutego
2018 r. Podróż minęła bez utrudnień. Na lotnisku na Malcie byłam około 17.30. Kiedy
wysiadłam z samolotu, zaskoczyła mnie temperatura. Spodziewałam się
zdecydowanego ciepła, a tu moje zimowe ubranie okazało się całkiem odpowiednie.
Pierwszą rzeczą, która mnie zachwyciła na wyspie była roślinność. Wszędzie
widoczne były liczne sukulenty, u nas czasem spotykane jako egzotyczne kwiaty w domach. Tutaj rosły
w stanie dzikim i to w dodatku zimą.
Po dotarciu do hotelu, rozpakowaniu poszłam
odwiedzić miasto St. Julian, w którym mieszkałam i uczyłam się. Odnalazłam
budynek szkoły, który był oddalony od hotelu o 10 minut. Towarzyszył mi wciąż delikatny stres. Nie
znałam języka na tyle, by dobrze się porozumiewać, nie mogłam też liczyć na
czyjąś pomoc. Lęki moje okazały się jednak bezpodstawne. Na teście
sprawdzającym wiedzę usłyszałam polską mowę. Nieopodal siedziała trzyosobowa
rodzina, która przyjechała na Maltę edukować się językowo. Niestety żadna z nowo
poznanych osób z Polski nie znalazła się w mojej grupie edukacyjnej. Byli tu
natomiast: Niemcy, Hiszpanie, Wenezuelka, Brazylijka i chłopak z Nowej
Kaledonii. Materiał, który przerabialiśmy był dla mnie łatwy, natomiast
zupełnie nie rozumiałam nauczyciela. Z onieśmieleniem podchodziłam też do
swobodnych rozmów z innymi uczestnikami grupy.
Pierwszego dnia, w czasie przerwy szukałam
Polaków. Na szczęście bardzo wiele ćwiczeń w czasie zajęć opartych było o
konwersacje, dlatego bardzo szybko sytuacja uległa diametralnej zmianie. Już od
wtorku chodziłam z dziewczynami z grupy do pobliskiej kawiarni, gdzie
opowiadałyśmy, żartowałyśmy. Ćwiczyłam też język w czasie popołudniowych eskapad.
Ponieważ
pogoda nie sprzyjała plażowaniu, bardzo dużo zwiedzałam. W czasie wyjazdów
dbałam o edukację językowa w punktach informacyjnych, restauracjach, kafejkach.
Wpierw zwiedziałam obie stolice Malty, starą Mdinę i nową Vallettę. Zauroczona
byłam starymi budowlami noszącymi tajemnice historii Malty, głównie tymi obronnymi.
Na przedmieściach Mdiny, w Rabacie odwiedziłam grotę św. Pawła, słynne miejsce,
w którym ukrywał się apostoł po tym, jak jego statek rozbił się u wybrzeży
Malty. To wydarzenie, jego pobyt na Malcie, przyniosło wyspie nową wiarę -
chrześcijaństwo. Odwiedziłam tu też katakumby i schrony z czasów II wojny. W
weekend z kolei, popłynęłam promem na wyspę Gozo, by zobaczyć jej stolice
Viktorię z olbrzymią cytadelą w centrum oraz
słynną plażę Ramla Bay.
Z niej wdrapałam się, wśród urokliwej i
pachnącej roślinności, do jaskini Calypso Cave, z którą związana jest legenda,
mówiąca o tym, że nimfa Kalipso oczarowała i uwięziła w niej Odyseusza. Obok
tego uroczego zakątka nadmorskiego obserwowałam tu wiele pięknych miejsc, które
stworzyła sama natura. Wciąż jestem pod urokiem trzech plaż rozpoczynających
się w miejscowości Golden Bay. Niewiele tak urokliwych miejsc na świecie
oglądałam. Są tu trzy piaszczyste plaże oddzielone wysokimi klifami, na
wierzchołkach których stoją stare obserwacyjne wieże.
Innym
cudem natury na wybrzeżu maltańskim jest Blue Grotto. Znajdują się tam formacje
skalne podmyte przez wodę, tworząc coś na wzór skalnych budowli. Miejsce to
jest dostępne dla zwiedzających tylko przy bezwietrznej pogodzie. Niestety ja
obserwowałam ich piękno z perspektywy tarasu widokowego. W czasie pobytu miałam
też okazję obejrzenia zwierząt morskich takich
jak ośmiornice, małże, krewetki i różne gatunki ryb na targowisku w
Marsaxlokk.
Malta
dostarczyła mi też sporej porcji odpoczynku. W hotelu, w którym stacjonowałam
korzystałam z sauny, jacuzzi, basenu krytego i otwartego, z miejscem do
opalania na dachu.
Pobyt
na Malcie był dla mnie niezwykłą przygodą, obfitującą w bardzo wiele
interesujących atrakcji i wyzwań.
Małgorzata Stanek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz