Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 31 sierpnia 2017

Myślę, że w przyszłości będę jeszcze mogła wziąć udział w tego typu projekcie

Imię i nazwisko: Bernadeta Pawlik 
Placówka: Szkoła Podstawowa im. Ks. Jana Twardowskiego w Babicy 
Rodzaj mobilności: Kurs języka angielskiego w ACET (ACTIVE CENTER of ENGLISH TRAINING) 
Kraj: Irlandia/Cork
Czas trwania mobilności: 10.07.2017 – 21.07.2017 r. 

    Obawy, strach, niepewność z podjętej decyzji, udział w kursie przygotowawczym z języka angielskiego w Choczni, przygotowania związane z wyjazdem, okazały się warte zachodu oraz trafną decyzją. 
     Moc wrażeń, niesamowite przeżycia, doświadczenia praktyczne oraz empatia spotkanych ludzi to wszystko czego doświadczyłam dzięki możliwości wzięcia udziału w ramach Programu Operacyjnego Wiedza Edukacja Rozwój - Mobilność Kadry Edukacji Szkolnej. Wyjazd przyczynił się również i dał mi możliwość bezpośredniego nawiązania kontaktu z interesującymi, otwartymi ludźmi z różnych krajów, podniesienia znajomości języka angielskiego oraz zachęcił do dalszego doskonalenia języka. Mam nadzieję, że zawarte znajomości nie wygasną i nadal będziemy utrzymywać ze sobą kontakt, a także nawiązywać ze sobą bliższą współpracę. Moja przygoda ze znaną tylko ze słyszenia Irlandią zwaną zieloną wyspą zaczęła się 9 lipca, kiedy razem z dwiema koleżankami wsiadłyśmy do samolotu na lotnisku Balice w Krakowie. Po trwającym trzy godziny locie dotarłyśmy do Dublina, a stamtąd autobusem po trzech godzinach dotarłyśmy do Cork.
Obserwując z okna autobusu mijane wsie i miasta byłyśmy pod niezwykłym wrażeniem wielobarwnego, urozmaiconego i malowniczego krajobrazu. Nie bez powodu Irlandię nazywa się zieloną wyspą. Rozpościerające pola i łąki przypominały wielobarwną tęczę, ale w różnych odcieniach zieleni. Wjeżdżając do centrum Cork ujrzałam malownicze miasto, rozpościerające się na wzgórzach z majestatycznie płynącą rzeką Lee (irl. An Laoi) – rzeka w południowej Irlandii. Jej źródła znajdują się w Górach Shehy, na zachodniej granicy hrabstwa Cork, skąd płynie w kierunku morza. Rzeka rozdziela miasto na dwie części i usłana jest pięknymi starymi mostami. Po drugiej stronie rzeki po raz pierwszy na własne oczy zobaczyłam piętrowe autobusy bez dachu. Po dotarciu do celu, przeprawie przez rzekę, paradzie z bagażami krętymi i wąskimi ulicami miasta oraz pokonaniu kanału dotarliśmy około godziny 20.00 (u nas 21.00) do hostelu, w którym zarezerwowaliśmy pokój. 

Po krótkich formalnościach i odpoczynku wyruszamy w miasto na rozpoznanie terenu, robimy zakupy i odnajdujemy budynek naszej szkoły ACET, do której będziemy uczęszczać na kurs języka. W poniedziałek przed budynkiem szkoły i wewnątrz spotykamy masę ludzi w różnym wieku, różno kolorowych, rozmawiających w różnych językach. Po krótkim oczekiwaniu jesteśmy poproszeni do przejścia do innego budynku i umieszczeni w sali, gdzie po krótkich objaśnieniach, przystępujemy do pisania testu składającego się ze stu pytań podzielonego na dwie części tj. pisemną i słuchową, sprawdzającego stopień znajomości języka angielskiego. Po krótkiej przerwie potrzebnej na sprawdzenie testu każdy zostaje zakwalifikowany do grupy na odpowiednim poziomie językowym. Wraz z koleżanką zostajemy przydzielone do grupy dla początkujących. Pani prowadzi nas do klasy, gdzie zostajemy na zajęciach. Przedstawiamy się i poznajemy naszego przemiłego wykładowcę George Picco oraz koleżanki z grupy. Pod koniec zajęć dostajemy rozkład zajęć na dwa tygodnie. Zajęcia odbywały się od poniedziałku do piątku w godzinach od 9.00 do 13.00 z godzinną przerwą na lunch i od 14.10 do 16.00 z inną grupą i innym nauczycielem, sympatyczną panią Lorraine O'Donnell. Na wszystkich zajęciach panowała miła atmosfera, pracowaliśmy bardzo intensywnie, uczyliśmy się tylko języka angielskiego i rozmawialiśmy tylko w języku angielskim. Lekcje prowadzone były w ciekawy sposób, aprobowały poprzez stosowanie różnych metod i form nauczania, zwłaszcza zabawową, praktycznego działania w parach, grupie i zespołowo. Graliśmy w Statki, Bingo, Zgaduj- zgadule, rozwiązywaliśmy krzyżówki, zagadki, Quizy, innym razem przygotowywaliśmy wypowiedzi na różne tematy i opowiadaliśmy o swoich zainteresowaniach, hobby, miejscu zamieszkania, kraju, zwyczajach, upodobaniach kulinarnych. Poprzez konwersacje na rożne tematy dużo dowiadywaliśmy się o sobie, poznawaliśmy kulturę, tradycje i obyczaje w różnych krajach np. w Turcji, Ekwadorze, Hiszpanii, Irlandii, Niemczech. Cierpliwość i zaangażowanie nauczycieli przynosiły coraz lepsze rezultaty w przyswajaniu, rozumieniu, a zwłaszcza posługiwaniu się przeze mnie angielskim. Mogłam śledzić swoje postępy i oceniać swoje umiejętności na podstawie pisanych, co prawda stresujących testów na zakończenie każdego tygodnia. Testy pokazywały, że robię postępy, a intensywność zajęć i sumienne odrabianie zadań domowych przynosiły efekty. Udział w programie mobilności kadry edukacyjnej był dla mnie przygodą życia, dostarczył mi wiele wspaniałych wrażeń, doznań, a także wzbogacił mój warsztat pracy o nowe doświadczenia i poznane metody nauczania, które wykorzystam w pracy .  
Nabywanie kompetencji językowych nie ograniczało się tylko do intensywnych zajęć szkolnych, ale w dużej mierze przyczyniły się do tego zwyczajne, codzienne sytuacje życiowe, takie jak: robienie zakupów, kupowanie pamiątek, biletów, zamawianie jedzenia, spotkanie w kuchni czy przyhotelowym patio współlokatorów hostelu, rozmowy z portierem, nawet załatwianie formalności w sekretariacie szkoły. 
Ogromnie wspierające i rozwijające dla mnie były codzienne kilkukilometrowe spacery połączone ze zwiedzaniem Cork, jego zabytków, zwłaszcza monumentalnych budowli sakralnych wznoszących się majestatycznie wysoko ponad miastem i okalających miasto ze wszystkich stron. Bardzo ważną i istotną rolę w mojej edukacji odegrały wycieczki organizowane we własnym zakresie i przez biuro podróż, zarówno kulturalne jak i rekreacyjne. Zwiedziłam Blarney Castle & Gardens, Cobh, Cliffs Of Moher , Ballycotton, Ballybunion z urokliwymi polami golfowymi. Byłam nad Oceanem Atlantyckim i chodziłam po stromej, wyboistej plaży z wiatrem we włosach. Miałam okazję spróbować wspaniałej irish coffee i miejscowego, znanego piwa Guinnes, słuchać na żywo żywej irlandzkiej muzyki, podobnej w brzmieniu do szant marynarskich. Myślę, że w przyszłości będę jeszcze mogła wziąć udział w tego typu projekcie, bo chcę doskonalić język, poznawać interesujących ludzi, dzielić się i wymieniać doświadczeniami. Mam również taką cichą nadzieję, że i uczniowie naszej szkoły będą mogli wyjeżdżać na podobne szkolenia językowe. Co z gadania, do roboty!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz