Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 11 września 2017

Wróciłam zakochana w Irlandii...

Sprawozdanie z pobytu w Cork w ramach projektu „Mobilność kadry edukacji szkolnej”

Imię i nazwisko: Małgorzata Nogala
Placówka: Zespół Szkół Publicznych nr 3, Wadowice
Rodzaj mobilności: kurs metodyczno- językowy dla nauczycieli ‘Refresher Course for   Non- Native Teachers
Kraj: Irlandia/Cork
Czas trwania mobilności: 14.08.2017- 25.08.2017

            Podążając za maksymą Helen Keller, że „Życie albo jest śmiałą przygodą, albo niczym.” – bez wahania zgłosiłam swoją chęć do udziału w projekcie „Mobilność kadry edukacyjnej”. Przygotowania do udziału w mobilności rozpoczęłam długo przed wyjazdem do Cork. Polegały one przede wszystkim na czytaniu książek, przewodników, artykułów w Internecie na temat Irlandii – jej historii, kultury, panujących tam zwyczajów i tradycji oraz atrakcji turystycznych. Gromadziłam mapy, foldery oraz informacje na temat miejsc, które warto odwiedzić. Uczestniczyłam także w spotkaniach przygotowawczych oraz obejrzałam prezentację multimedialną na temat  Irlandii, przygotowaną przez inną uczestniczkę mobilności. Przed wyjazdem dokonałam formalności – wyrobiłam kartę EKUZ, wykupiłam ubezpieczenie oraz bilety lotnicze.
            Szkoła językowa, w której od poniedziałku do piątku miałam przyjemność się uczyć, Active Centre of English Training (ACET), działa od 1975 roku i odtąd w przyjaznej atmosferze kształci młodzież i dorosłych z całego świata. Posiada akredytację: Eaquals, Cambridge English Language Assessment, TOEIC, Education in Ireland, Marketing English of Ireland, ACELS, IALC. Zajęcia przebiegały w bardzo miłej, przyjaznej atmosferze, a to nie tylko za sprawą sympatycznego prowadzącego – Patrica Wintera, ale także wspaniałych uczestników z Czech, Francji, Hiszpanii, Austrii oraz Polski. Oprócz nowych metod i technik nauczania, sposobów wykorzystania legend, piosenek, gier czy materiałów autentycznych w procesie edukacyjnym, różnych możliwości wprowadzania słownictwa, gramatyki a także ćwiczeń prawidłowej wymowy czy zastosowania aplikacji mobilnych do nauki języka, poznałam także modele prowadzenia lekcji przez nauczycieli z różnych stron świata. Wymiana doświadczeń, dyskusje a także lekcje pokazowe prowadzone przez kolegów i koleżanki z grupy pozwoliły mi na wzbogacenie własnego warsztatu pracy. Ze względu na różnorodność pochodzenia poznaliśmy także inne systemy edukacyjne, kulturę, tradycje i zwyczaje państw, z których pochodzili uczestnicy naszego kursu. Taka międzynarodowość wpływała na maksymalne wykorzystanie języka angielskiego podczas rozmów na zajęciach, w czasie przerw, wycieczek oraz spotkań towarzyskich. Podczas zajęć wzbogaciłam także słownictwo, poznałam wiele idiomów oraz odświeżyłam wiedzę o czasach i strukturach gramatycznych. Po „lekcjach” uczestniczyłam także w seminarium na temat kultury irlandzkiej, podczas którego dowiedziałam się wielu interesujących faktów i zwyczajów tego kraju, jak choćby zwyczaj trzykrotnego pytania gości o to, czy mają ochotę na coś do picia lub jedzenia. Kulturalny Irlandczyk dwukrotnie odmówi, wiedząc, że gospodarz może nie być przygotowany na jego wizytę i nie posiadać poczęstunku. Dopiero trzecie pytanie gospodarza oznacza fakt, że jego poprzednie pytania nie były zwykłą uprzejmością, a faktyczną chęcią poczęstowania przybysza. Takich i innych ciekawostek można by wymieniać bardzo dużo. Nie sposób nie wspomnieć również o niespotykanej wręcz uprzejmości Irlandczyków. Jest to bowiem naród niezwykle przyjazny, gościnny, pomocny i bardzo serdeczny. Na każdym kroku można było spotkać gawędzące grupki starszych gentelmanów czy roześmianej młodzieży  inicjujących rozmowy z nieznajomymi lub oferujących pomoc.

Oczywiście oprócz pilnej nauki sporo zwiedzałam. Już pierwszego dnia pobytu, zaraz po zakwaterowaniu wspólnie z koleżanką z Polski udałyśmy się na spacer po Cork – drugim, co do wielkości mieście Irlandii, leżącym przy ujściu rzeki Lee do Morza Celtyckiego. Miasteczko jest tak urokliwe i pełne miejsc wartych zobaczenia, że nie sposób było zwiedzić je w jeden dzień, więc w każdy następny odkrywałyśmy coś nowego. Zajrzałyśmy na English Market – piękne, zadaszone targowisko kuszące świeżymi rybami, owocami morza, serami i regionalnymi wyrobami, udałyśmy się do górującej nad miastem Katedry św. Finbara – najstarszego w mieście miejsca kultu,  Kościoła św. Trójcy, zwiedziłyśmy także Muzeum Masła, kościół św. Anny, więzienie Cork Goal, a popołudniami spacerowałyśmy po pięknych ogrodach otaczających Uniwersytet UCC. Na teren kampusu warto zajrzeć nie tylko ze względu na unikalne, neogotyckie budynki uczelni, ale może i przede wszystkim na ciekawe symboliczne rzeźby rozrzucone  po zielonych terenach w cieniu ogromnych, starych drzew. Nie omieszkałyśmy zajrzeć także do irlandzkich pubów tętniących życiem praktycznie cały dzień, by posłuchać na żywo pięknej muzyki celtyckiej. Oprócz Cork zwiedziłam wiele innych miejsc. Korzystając z wolnej niedzieli, zachęcona i urzeczona pięknem i wyjątkowością Cork, wyruszyłam po kolejne przygody. Z samego rana odwiedziłam Blarney – miejscowość znaną ze średniowiecznego zamku oraz jednego z największych w kraju sklepów z wyrobami wełnianymi. Oczywiście obejrzałam jedno i drugie. Zamek  przyciąga turystów nie tylko okazałymi, dobrze zachowanymi murami, ale przede wszystkim ukrytym w środku skarbem – kamieniem z Blarney –zwanym także Kamieniem Elokwencji. Jest to  wapienny blok o wymiarach, wmurowany w ścianę zamku. Legenda głosi, że ten kto go pocałuje, uzyska dar elokwencji i przekonywania. Nie jest to zbyt proste, gdyż jest on wbudowany poniżej linii blanków. Osoba która chce tego dokonać musi być zwieszona głową w dół i przytrzymywana za nogi. Przekonanie o takich właściwościach kamienia pochodzi z opowieści o właścicielu zamku, który był odpowiedzialny za kolonizację okolicznych terenów. Mimo niewywiązywania się ze swoich obowiązków i wynikłego stąd gniewu Elżbiety I, angielskiej królowej, dzięki swoim zdolnościom krasomówczym zawsze zdołał uniknąć odpowiedzialności. Od tego czasu słowo blarney w języku angielskim oznacza sprytną, pochlebczą mowę. Zamek otoczony jest malowniczymi ogrodami, pełnymi mostów oraz obleczonych w włóczkę drzew. Następnym punktem mojej niedzielnej wycieczki było miasteczko Cobh, w którego porcie słynny transatlantyk -  Titanic miał ostatni postój przed swoim pierwszym i zarazem ostatnim rejsem.  Dzieje tego miasta jak i samego rejsu legendarnego statku, można poznać odwiedzając Centrum Dziedzictwa Kulturowego Cobh. Nad portem góruje imponująca, neogotycka Katedra św. Kolmana. Zarówno sama bryła budynku jak i jej wnętrze wywarły na mnie ogromne wrażenie. Uroku miasteczku dodają także szeregi identycznych kształtem różnokolorowych domków. Ostatni przystanek niedzielnej wyprawy stanowiła destylarnia słynnej irlandzkiej whisky – Jameson w miasteczku Midelton. Pani przewodnik oprowadziła nas po pomieszczeniach, w których odbywają się kolejne etapy destylacji. Największe wrażenie wywarły na mnie monumentalne kadzie oraz gabloty z najdroższymi butelkami whisky. W sali kinowej obejrzeliśmy krótki film o historii powstania destylarni. Na koniec zwiedzania oczywiście skosztowałam legendarnego trunku, by stwierdzić, że cechuje ją faktycznie wyjątkowy aromat i smak. W ciągu pierwszego tygodnia pobytu odwiedziłam także niezwykle kolorowe miasteczko portowe Kinsale, będące kurortem turystycznym i mekką smakoszy kuchni irlandzkiej. By zobaczyć miasto z innej perspektywy udałam się w rejs statkiem. Z pokładu roztaczał się hipnotyzujący widok na malowniczą marinę jachtową, a także na ruiny fortu obronnego  zbudowanego na podstawie pięcioramiennej gwiazdy, służącego niegdyś za koszary armii brytyjskiej.  Kolejną szpilkę na mojej symbolicznej mapie wbiłam po powrocie z Klifów Moheru, oddalonych od Cork o prawie 200 km. Jednak każda odległość warta była przejechania, by zobaczyć ten cud natury - odcinek klifowego wybrzeża Oceanu Atlantyckiego w zachodniej części Republiki Irlandii. Klif, zbudowany z wapieni i piaskowców, ma około 8 km długości; w najwyższym miejscu osiąga wysokość 214 m. Widoki zapierają dech w piersiach i wywołują ogromną chęć powrotu w te strony. Jest to niewątpliwie jedno z najpiękniejszych miejsc, jakie w życiu widziałam. Po tej wycieczce nabrałam ochoty na więcej. Wczesnym niedzielnym rankiem wyruszyłam więc do Dingle – niewielkiej rybackiej miejscowości, której najsławniejszy mieszkaniec to nikt inny jak…delfin Fungie. Ludzie z różnych stron świata przyjeżdżają do Dingle by osobiście zobaczyć tego zwierzęcego celebrytę. Miasto słynie także z lodów o dość nietypowych smakach – sama skusiłam się na słony karmel, ale oferta jest znacznie szersza i obejmuje smaki irlandzkich piw, whisky, a nawet sera pleśniowego! Trasa do Dingle wiedzie przez malownicze drogi niemal zawieszone na półkach skalnych nad oceanem. Droga jest tak kręta, wąska i niebezpieczna, iż zyskała nazwę „The Devil’s corner”. Po drodze można podziwiać soczyście zielone łąki porośnięte kwiatami we wszystkich kolorach tęczy, stada owiec i krów pasących się na górzystych pastwiskach, szerokie plaże a nawet tereny, które posłużyły sławnej produkcji „Star wars”. Wisienkę na torcie stanowiła oczywiście wizyta w stolicy Irlandii – Dublinie. Bardzo żałuję, że mogłam spędzić w tym wyjątkowym mieście tylko jeden dzień. Z długiej listy miejsc wartych obejrzenia musiałam wybrać tylko kilka. Wskoczyłam więc do autobusu „Hop on hop off” i wyskakiwałam przy najbardziej atrakcyjnych miejscach miasta – przy katedrze św. Patryka, Trinity College, w dzielnicy Temple i obowiązkowo w muzeum browaru najsłynniejszego irlandzkiego piwa Guinness. Dublin to również jedno z takich miejsc na świecie, które urzeka, sprawia, iż wyjeżdżając czuje się niedosyt i chęć powrotu. Wrócę na pewno!

            Podsumowując moje przemyślenia w związku z udziałem w mobilności nasuwają mi się na myśl słowa pisarki i nauczycielki Kate Douglas Wiggin, która stwierdziła, że „jest jakiegoś rodzaju magiczny magnetyzm w dalekim podróżowaniu i powracaniu kompletnie odmienionym.” Wróciłam zakochana w Irlandii, zafascynowana narodem zamieszkującym Zieloną Wyspę, a także z głową pełną pomysłów do wykorzystania wiedzy nabytej podczas kursu w pracy z dziećmi, szerzenia wiedzy o kulturze irlandzkiej oraz dzielenia się doświadczeniami z kadrą nauczycielską. 

Koordynator placówki: Iwona Majkowska - Kochan

1 komentarz:

  1. What a wonderful trip... and a very interesting summary. After reading this I ended up not only in love with Ireland but also with this piece of writing. Wish to read more... :D Regards!

    OdpowiedzUsuń