01.-10 maja 2017 roku to czas
naszej wielkiej włoskiej przygody. Wzięło w niej udział 44 uczniów i 4
opiekunów.
Wyruszyliśmy w poniedziałkowy wieczór, zostawiając na parkingu
zatroskanych rodziców, którzy ukradkowo (lub mniej ukradkowo) ocierali łezki
wzruszenia machając swoim pociechom, żegnając je niejednokrotnie po raz
pierwszy w życiu na tak długo. Podróż przez Czechy, Austrię i Włochy trwała
ponad 16 godzin, ale umilaliśmy ją sobie rozmowami, intensywną nauką włoskich
zwrotów, a także oglądaniem filmu o Włoszech i widoków za oknem autokaru. A było co podziwiać
– malownicza trasa przez Alpy, przecinana licznymi tunelami, wywarła na nas
ogromne wrażenie. Miejscowość, w której mieszkaliśmy – Igea Marina, przywitała
nas piękną pogodą i cudowną scenerią.
Hotel Meeting mieści się bowiem na pograniczu dwóch miasteczek – Igea
Marina i Bellaria, oddzielonych od siebie kanałem i połączonych urokliwym
mostem, przez który wielokrotnie przechadzaliśmy się podczas spacerów. Już
pierwszego dnia, zaraz po zakwaterowaniu i pysznej kolacji, wyruszyliśmy
zwiedzić okolice, w której mieliśmy spędzić najbliższe dni. Nadmorska
promenada, owiewana delikatną morską bryzą, wydawała się zapraszać do
relaksującego spaceru. Liczne sklepiki wzdłuż deptaku, otoczonego malowniczymi
platanami, kusiły kolorowymi wystawami, na których, obok pamiątek, można było
dostrzec rzeczy niezbędne dla Polaka we Włoszech – choćby tak zwane
przejściówki kontaktowe. Warto bowiem wspomnieć, że nie tylko włoski
temperament różni się od polskiego…to samo dotyczy kontaktówJ Restauracje,
lodziarnie i kawiarenki zapraszały rozmaitością barw i zapachów. Za każdym
razem ze spacerów wracaliśmy zmęczeni, ale coraz bardziej zakochani we
Włoszech. Drugi dzień pobytu rozpoczęliśmy równo z pierwszymi promieniami
wschodzącego słońca. Grupa pałająca wyjątkową miłością do sportu niemal
codziennie uprawiała poranny jogging, uwieczniając przepiękne wschody słońca na
licznych fotografiach. Na plaży podzieliliśmy się na grupy. Miłośnicy tańca
pląsali w rytm włoskich (i nie tylko) przebojów, układając do nich
choreografię. Grupa poetów stworzyła historię o tajemniczym Alvaro i jego
wybrance…polskiej nauczycielce. Sportowcy zbijali kolejne „śledzie” i wbijali
gole do bramek, a nasze przyszłe modelki i fotografowie pracowali nad sesją
zdjęciową. Kto wie…może na przyszłą okładkę Vogue’a?
Kolejny dzień upłynął na
rozgrywkach w kalambury, tenisa, piłkarzyki, na zawodach w „dwa ognie” i
wizycie "Perfekcyjnego Państwa Domu", którzy ocenili wystrój, czystość oraz zapach naszych pokoi,
udzielili pożytecznych rad dotyczących utrzymania czystości w hotelu. Wyłoniono
zwycięzców i zapowiedziano kolejne wizyty. W piątek wyruszyliśmy spełniać
marzenia, czyli zwiedzić Wenecję. Na miejsce dotarliśmy niewielkim stateczkiem,
z którego podziwialiśmy zapierające dech w piersiach krajobrazy. Dla wielu z
nas był to pierwszy rejs statkiem. Ciepłe promienie słońca padające na twarze,
morska bryza i zapach słonej wody przyprawiały o pozytywny zawrót głowy. Nie
wiedzieliśmy, gdzie patrzeć, bo, odwracając wzrok, mieliśmy wrażenie, że poza
jego zasięgiem, może być jeszcze piękniej. Próbowaliśmy uwiecznić te niezwykłe
chwile na zdjęciach. Wenecja powitała nas gorącem, gwarem rozmów, chyba we
wszystkich możliwych językach, muzyką, głosami gondolierów i wszechobecną
radosną wrzawą. Nasz wzrok, niemal natychmiast, przykuł okazały Pałac Dożów.
Podziwialiśmy Most Westchnień, słuchając
opowieści o legendzie powstania jego nazwy. Most swoją sławę zawdzięcza
XIX-wiecznym romantycznym pisarzom. Wedle ich wyobrażeń przechodzący tędy
skazańcy mieli tęsknie wzdychać do swych ukochanych, pozostających na wolności
i do "wolnego świata", który widzieli ostatni raz przed odbyciem
kary; niektórzy - w ogóle ostatni raz w życiu. Mostów w Wenecji są tysiące –
mniejszych, większych…wszystkie wyjątkowe i urocze. Nie bez powodu Wenecja jest bowiem miastem
zakochanych. Przechodziliśmy jeszcze przez Most Akademia nad słynnym kanałem
Grande oraz najstarszy, pierwotnie drewniany Most Rialto. Niewątpliwie
największe wrażenie wywarł na nas Plac św. Marka wraz z Bazyliką i dzwonnicą
pod wezwaniem tegoż świętego. Bazylika św. Marka zbudowana została w
Wenecji przy placu św. Marka. Znajdują się tam relikwie św.
Marka. W 828 roku kupcy weneccy wykradli jego szczątki z Aleksandrii
i przywieźli na lagunę.
Pomysł pochowania ciała ewangelisty związany jest z legendą, zgodnie z którą Marek
podczas podróży morskiej do Rzymu zatrzymał się na lagunie. Tu ujrzał anioła, który słowami:
Pax tibi, Marce evangelista meus ujawnił miejsce pochowania. Św. Marek
został obwołany patronem niezależnej Wenecji. Spacer po tym mieście trwał kilka
godzin, ale, mimo obolałych nóg, nie zamienilibyśmy tego dnia na żaden inny.
Spełniliśmy marzenia. Jak to powiedział jeden z nas - „Zobaczyliśmy TOOO na
żywo”.
Kolejne dni, kolejne konkursy,
zawody, upływały stanowczo za szybko. Zabawa była przednia. Nowy narybek
polskiego modelingu podczas pokazu mody plażowej oceniło jury „Top Model”.
Bezkonkurencyjna okazała się Zita Żylina Niewęgłowski i Mikołaj Jasiński. To
oni bowiem zdobyli nagrodę publiczności i tym samym tytuł Miss i Mistera Italia
2017 otrzymując w nagrodę ferrari. Z resztą
uczestników musiała spotkać się Ewa Chodakowska i przeprowadzić solidny
trening. Ewce pozazdrościł Hubert Urbański, który również wpadł z wizytą, by
przetestować naszą wiedzę...nie wierzył, że piękni mogą być także inteligentni
I błyskotliwi. A jednak...znaliśmy odpowiedzi nawet na bardzo trudne
pytania...np. numer buta Pana Suprona czy kolor sukienki naszej żony Hollywood.
O włos od nagrody głównej była Karolina Chmura. Ogromnym zainteresowaniem cieszyło
się wieczorne karaoke, podczas którego, oprócz popularnych hitów obecnych list
przebojów, Eda Sheerana , Ariany Grande, Adele, czy Imagine Dragons, zabrzmiały
hity lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Na dyskotece najlepiej
bawiliśmy się przy, a jakże, Disco Polo. Tylko ciiiii…..to podobno obciachJ
Niedzielna wycieczka do San Marino również wywołała wiele emocji i to nie tylko
dzięki owocnym zakupom w popularnych perfumeriach…Widoki były jedyne w swoim
rodzaju – cudowne. Ze wzgórza można było podziwiać wspaniały krajobraz – od
linii brzegowej w głąb lądu. Niewątpliwie jedną z największych atrakcji okazał
się jednak rejs statkiem wzdłuż plaż adriatyckich. W akompaniamencie włoskich
przebojów pląsaliśmy po pokładzie i pałaszowaliśmy morskie przysmaki: krewetki,
kalmary czy sardynki. W dzień powrotu do Polski włoskie niebo zapłakało. Cóż,
nie ma się co dziwić. Nam również smutno było opuszczać ten piękny kraj i życzliwych gospodarzy hotelu „Meeting” . W
naszych sercach pozostaną jednak niezapomniane chwile, wspaniałe wspomnienia:
obrazy, słowa, zapachy i muzyka. Ktoś kiedyś powiedział, że wszystko, co nas
spotyka, to sprawdzian, nauka lub nagroda. Wyprawa do Włoch
to niewątpliwie ostatnia z tych rzeczy.
Opracowanie: Małgorzata Nogala
Koordynator placówki: Iwona Majkowska - Kochan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz